Śliwki na moich drzewach w tym roku obrodziły. Część zebrałam i zrobiłam z
nich zapasy na zimę - powidła. Śledząc mój blog pewnie dowiedzieliście
się, że z powidłami najlepsze są - rogaliki drożdżowe. :)
Niestety powidła mają to do siebie, że są czasochłonne i potrzebują sporo czasu na
dopieszczenie. Takie powidła dusimy około 6 godzin. Wszystko zależy od
tego, czy pani śliwka jest bardzo dojrzała, a jej miąższ miękki i
soczysty czy też bardziej twarda a miąższ zwarty. Oczywiście możemy ten
czas podzielić na kilka dni np. na 3 dni po 2h. Za to później śliweczka
podziękuje nam, kiedy jej masa będzie już gotowa do wyjadania łyżeczkami
prosto z garnka lub słoika. :)
Ja najlepiej lubię powidła rozsmarowane tak po prostu, na kanapce. :)
Aby skrócić czas gotowania możemy użyć cukru żelującego, który
szybciej nam zagęści nasze powidła. Trzeba go użyć
zgodnie z zaleceniem na opakowaniu, czyli na odpowiednią ilość śliwek
odpowiednia dawka. I ważna rzecz, śliwki ważymy przed gotowaniem, nie po! A już na
pewno nie ma sensu ważyć śliwek zamkniętych w słoiku. :)
Dla bardziej cierpliwych - można ze śliwek usunąć skórkę wówczas nie będzie ona wyczuwalna w powidłach.
Składniki:
- śliwki
- cukier zwykły
- (cukier żelujący - niekoniecznie)
Śliwki umyć, wyjąć pestki.
Do głębokiej patelni nalać wodę, tak aby pokryła dno. Wrzucić śliwki. Dusić kilka godzin aż powstanie gładka, w miarę gęsta masa. Często mieszać drewnianą łyżką. Masa bardziej zgęstnieje po ostygnięciu.
Dosładzamy do smaku.
Jeśli chcemy użyć cukru żelującego to postępujemy zgodnie z opisem na opakowaniu.
Gotowe powidła, jeszcze gorące, przekładamy do słoików, zakręcamy i stawiamy na ściereczce do góry dnem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz